Czarna Wołga w szachowym wydaniu!
Chyba wszyscy słyszeli o jednej z miejskich legend, która mówi o "kursującej po mieście czarnej limuzynie marki Wołga, którą porywano dzieci". Przyznam, że mam niezwykle podobne odczucia związane z Gambitem Wołżańskim.
Z tym debiutem spotkałem się po raz pierwszy w czasie Mistrzostw Polski Juniorów do lat 14-tu w 2010 roku. Oczywiście jak to na poważnym turnieju były przygotowania i rzeczywiście w partii poszedł wariant, który miałem opracowany.
I nawet mimo tego czułem się w tej pozycji źle - obiektywnie wszystko było w jak najlepszym porządku, ale z drugiej strony aktywność przeciwnika (za poświęconego piona) była ogromna. Dodatkowym atutem przeciwnika było to, że rozgrywał tę pozycję z łatwością, ponieważ figury czarnego gładko wkraczają na aktywne pola:
Jak widać partię wygrałem, ale jak tylko wróciłem do pokoju to powiedziałem trenerowi: "Nigdy więcej tego debiutu!". Wtedy byłem zawodnikiem mocno skoncentrowanym na strategicznej grze i granie skomplikowanych pozycji z mnóstwem liczenia wariantów było dla mnie najgorszym złem!
Jakiś czas później trener zaproponował mi całkowicie inne podejście do tego wariantu - skoro "boli" mnie, że przeciwnik ma tyle aktywności, kiedy biorę pionka, to po prostu nie powinienem go brać.
Proste, a skuteczne
Od tamtego czasu nieprzerwanie stosuję nieprzyjęty Gambit Wołżański i muszę powiedzieć, że zdecydowanie lepiej się czuję, w porównaniu do tej pierwszej partii!
O co dokładnie chodzi w całej tej zabawie?
Widać, że w tym ustawieniu role się odwracają - czarny nie ma prostej gry ("wyprowadzę lekkie figury, ciężkie na linie a i b - niech się biały tłumaczy!), ze względu na ograniczoną przestrzeń i brak aktywności. Takie podejście sprawia, że grający czarnymi taktyk (bo zazwyczaj tacy zawodnicy grają gambity) nie może skorzystać ze swoich atutów, a musi się nastawić na spokojną walkę z powolnym przygotowywaniem strategicznych planów!
Co zabawne - od czasu do czasu testuję różne warianty, ale jakoś w tym przyjętym gambicie to ciągle nie mam weny
A Wy macie jakieś debiuty, których szczerze nie cierpicie?
Chcesz się dowiedzieć więcej o zwalczaniu Wołgi? LINK