Dlaczego dorośli amatorzy nie robią postępu?
"Starość nie radość - szkoda, że wcześniej nikt mnie nie zachęcił do szachów. Teraz już ciężko się cokolwiek nauczyć." Jest wielu dorosłych szachistów, którzy mają właśnie takie podejście i tym tłumaczą sobie brak efektów.
Mają rację.
Człowiek najlepiej zdobywa wiedzę i uczy się nowych rzeczy do 20-tego roku życia, później jest coraz gorzej. Co nie zmienia faktu, że dorośli mogą progresować! Jeżeli nauczyłeś się grać w szachy w wieku 25-ciu lat, to nie zostaniesz arcymistrzem. (Ta, a jakbym siedział po 8h dziennie przy szachownicy to też nie zostanę?? Nie zostaniesz. "Change my mind" ).
Ale spokojnie jesteś w stanie wbić II/I kategorię, a może nawet kandydata na mistrza, czy FM-a!
Więc jak to jest, że większość dorosłych nie robi postępu?
Okazuje się, że mózg jest "stały" - nie lubi zmian. A trening to ogromna zmiana - w końcu z "małpiego" przestawiania figur chcesz przejść do algorytmicznego myślenia profesjonalnego szachisty.
O treningu pisze GM Sune Berg Hansen:
"Ale istnieje haczyk... Twój mózg nie chce nowej autostrady, nie chce zmian, a z pewnością nie chce budowy nowego wieżowca w już wybudowanym "ośrodku szachowym" w Twojej głowie. Będzie walczył przeciwko zmianom, najzacieklej jak tylko może."
Dlaczego nie gram coraz lepiej?
Nie trenujesz
Proste, a jak prawdziwe. Większość amatorów nie robi postępów, bo po prostu nie robi totalnie nic. Nie mówię tutaj oczywiście o codziennym i sumiennym treningu przez kilka godzin. Wystarczy zrobić cokolwiek, co jest chociaż zbliżone do treningu (jeżeli jesteś na poziomie 1000-1400 to jakikolwiek wysiłek umysłowy związany z szachami pozwoli Ci pójść o kolejny krok do góry).
Przykładowo - masz wolny wieczór? Nudzisz się w autobusie? Obejrzyj sobie instruktażowy film na YouTubie. Wiedziałeś, że 1 proste pytanie może całkowicie zminimalizować ryzyko podstawki?
Możesz też "pyknąć" gierkę na chess.comie, ale minimum 10 minut na zawodnika!
Udają, że trenują
Istnieją szachiści, którzy zarzekają się, że rozwiązują mnóstwo zadań, grają partie, przerabiają książki, a postępu jak nie było tak nie ma. Oczywiście zdarzają się przypadki szczególne (np. ktoś może się przeraźliwie stresować i wtedy jego ogromna wiedza nie przekłada się na wyniki turniejowe), ale w zdecydowanej większości przypadków winę ponosi...
..."Dobra, nie mam weny - sprawdźmy o co chodziło" - i zgaduje ruch...
Trening nie musi być długi, nie musi być ciężki - ale jak już robisz, to rób porządnie. Przeklikanie nawet 1000 zadań nic Ci nie da, jeżeli nie starasz się dokładnie policzyć. Zamiast 10 zadań dziennie, zrób 1, ale za to sumiennie wybierz kandydaty, przelicz do końca i przestaw dopiero jak będziesz pewien.
"Ale Dawid ile mam siedzieć nad zadaniem, żeby było dobrze zrobione?". To jest zabawne, ale nie wiem - siedź do skutku
Myślicie, że żartuję? Nic takiego - zapraszam do oglądania mojej walki z pewnym zadaniem.
Rodzina mi przeszkadza
Jako początkujący "przedsiębiorca" dobrze wiem, że najbliżsi potrafią mocno odwodzić nas od pewnych szalonych pomysłów (jak zrezygnowanie ze studiów, założenie firmy, czy właśnie ślęczenie wieczorami nad drewnianymi klockami ).
Nie mam jednej, uniwersalnej rady, ale wydaje mi się, że szachy to jest fajne zajęcie dla całej rodziny. Dzieci chcą spędzić z Tobą czas? 64-polowa planszówka to świetny pomysł! (A jak dzieciaki zaczną Cię pomału prześcigać, to dodatkowo nabierzesz ochoty do treningu.)
Myślę, że spoko wyjściem jest ustalenie jakiegoś czasu, kiedy albo bawicie się szachami wspólnie, albo każdy ma swoje zajęcie i nikt Ci nie przeszkadza. Kluczowe jest dogadanie się i ustalenie tematu.
Brak czasu
"Co warto zrobić dzisiaj, jeszcze lepiej było zrobić wczoraj.". Ta maksyma może się przydać nie tylko w szachach. Chciałbym jedynie zwrócić uwagę, że nigdy nie będzie tej "chwili wytchnienia", kiedy wreszcie zasiądę do deski.
Zawsze będzie "coś: jakiś egzamin do przerobienia, projekt w pracy, czy tam inne zakupy.
Polecam tutaj mój artykuł, w którym dowodzę, że zawsze da się znaleźć czas na trening
Czary mary
Dlaczego najczęstsze pytanie jakie słyszą arcymistrzowie od amatorów to: "Który debiut jest najlepszy?". Bo ludzie szukają drogi na skróty. Przecież zamiast ćwiczyć liczenie wariantów, ocenę pozycji, planowanie lepiej jest wykuć 15-toruchowy wariant i ograć jakiegoś "leszcza".
Niestety, ale na kolejną partię przeciwnik sprawdzi tę pułapkę i okazuje się, że trzeba szukać kolejnej, i kolejnej, i kolejnej...
Są zawodnicy, którzy wpadają w taką pętlę i dlatego nie wychodzą nigdy ponad 1200, czy 1400.
Trening nie musi być wybitnie ciężki, ale miej na uwadze, że nie ma żadnej magicznej sztuczki, która bezwysiłkowo pozwoli Ci zostać dobrym szachistą. Czas zmarnowany na szukanie pułapeczek lepiej poświęcić na ćwiczenie taktyki.
Porady dla leniwych
Porady dla "leniwych", ale łaknących postępu:
- nie stawiaj sobie wysokich poprzeczek (postanowienie "od dzisiaj robię 100zadań dziennie" znudzi Ci się najpewniej tego samego dnia, w którym przyszło Ci do głowy. Zamiast tego stosuj metodę małych kroków: "codziennie rozwiążę 2 zadania na pełnym skupieniu i obejrzę jedno nagranie instruktażowe - spis najlepszych kanałów szachowych na YT robimy w komentarzach!)
- nie przestawiaj rozwiązania dopóki nie jesteś pewien (jeżeli masz jakąkolwiek wątpliwość co do Twojego pomysłu, to przelicz ją zanim sprawdzisz odpowiedź)
- szukaj spokoju (żona prosi o skoszenie trawnika? Zrób to, a później w spokoju usiądź do zadań.)
- regularnie graj (tempem 10 minut na partię, lub graj partie korespondencyjne - każda partia to jest kilkadziesiąt zadań do rozwiązania!)
Stosowanie się do tych porad zagwarantuje Ci powolny (ale jednak!) postęp.
Czy mam wśród czytelników dorosłych, którzy walczą o wyższe rankingi/kategorie? Dajcie znać jakie Wy macie porady dla kolegów!
A jeżeli brakuje Ci materiałów szkoleniowych to koniecznie przeczytaj o książkach, które polecam!